wtorek, 4 lipca 2017

Różnice między IB a polskim programem

Program IB wydaje się być egzotycznym jeśli przyrówna się go do polskiego systemu nauczania. Ludzie z ,,normalnych’’ klas mają IBików za jakiś kosmitów. Nauka wygląda tutaj inaczej i inaczej jesteśmy też egzaminowani. Nigdy nie chodziłam do klasy liceum z polskim programem, więc moje porównanie będzie bazowało na tym, co zaobserwowałam u moich znajomych i na studygramach. Trochę się tego znalazło, a zapewniam, że pisać można o tym jeszcze więcej J

Przedmioty obowiązkowe na maturze.
W polskim programie na maturze obowiązkowo zdaje się język polski, język obcy, matematykę oraz jeden przedmiot na poziomie rozszerzonym. Z języków są również egzaminy ustne. W programie IB zdaje się maturę obowiązkowo z sześciu przedmiotów (z języków są też ustne, ale liczone do oceny całościowej z przedmiotu). Zdaje się: język ojczysty (jeśli jest taka możliwość, oczywiście), język obcy, przedmiot społeczny, matematykę, przedmiot ścisły oraz jakąś sztukę (lub kolejny j. obcy, przedmiot humanistyczny bądź ścisły). Zatem w IB jest więcej obowiązkowych przedmiotów na maturze.

W IB trzeba zdać każdy przedmiot, jakiego się uczyło przez 2 lata trwania programu.
Przyjmijmy, że Ania jest na profilu biol-chem-fiz, rozszerzając te przedmioty. Obowiązkowo musi zdać polski, język obcy, matematykę i jakieś rozszerzenie. Rozszerzeń może wybrać nawet 10, jeśli się jej to podoba. Musi pisać jedno, czyli 4 matury. W lutym przed maturą może stwierdzić, że napisze tylko rozszerzoną fizykę, a reszty jednak nie chce. Nie musi zawracać sobie głowy religią (etyką), historią i społeczeństwem, łaciną i innymi takimi. W IB trzeba napisać maturę z każdego przedmiotu, którego się uczyło. Wybierasz 6 przedmiotów - zdajesz wszystkie.

Złożenie wyniku z matury.
O wyniku z polskiej matury decyduje jeden arkusz. Koniec. Nieważne, czy bolał cię ząb, czy może masz miesiączkę, czy akurat pytania nie były w twoim guście. W IB pisze się od 2 do 3 arkuszy, w zależności od przedmiotu i jego poziomu. Dodatkowo od 20 do nawet 50% oceny to rzeczy robione przed maturą. I tak na przykład na historii, matematyce czy biologii około 20% to tzw. internal assessment, czyli praca badawcza, którą sprawdza nauczyciel i potem losowe prace są weryfikowane przez egzaminatorów. Na literaturze lub angielskim 50% ,,napisane’’ ma się już przed majem – 30% to internal assessment, czyli matura ustna (na literaturze – 2 matury ustne, na języku obcym – 1), a 20% to external assessment, czyli wypracowanie oceniane zewnętrznie. Wiele komponentów zwiększa szanse na odniesienie sukcesu nawet, gdy jeden z nich nie poszedł dobrze.

Przedmioty.
W IB nie ma takich przedmiotów jak np. historia sztuki czy wiedza o społeczeństwie. W polskim systemie nie ma przedmiotów takich jak: ekonomia, psychologia, environmental systems and societes, sport, exercise and health science, visual arts, music, ITGS, global politics, 4 poziomów matematyki, literatura z teatrem… Wybór jest o wiele większy niż w polskim systemie. Dokładna lista przedmiotów pojawiła się już w moim drugim poście (tutaj link). Planuję jeszcze niektóre, popularne w Polsce, przybliżyć w innym poście.

 CAS, TOK, EE…
Cóż, na sześciu przedmiotach na maturze IB się nie kończy. Trzeba zaliczyć EE i TOK, czyli napisać odpowiednio esej na około 4000 słów (EE) z dowolnego przedmiotu oraz esej na 1200-1600 słów i wygłosić prezentację z TOKu. Te dwie rzeczy to nie są nawet przedmioty (ok, TOK jest w planie), ale oceny z nich w skali A do E są sumowane według sprytnej tabelki i punkty (0-3) doliczane są do wyniku z matur. Będąc w IB trzeba być zaangażowanym w jakiś wolontariat, rozwijać się kreatywnie i fizycznie (w IB nie ma wychowania fizycznego).

Oceny końcowe.
W IB podawane są w skali 1-7 z każdego z 6 przedmiotów, dając razem 42 punkty i do tego dolicza się maksymalnie 3 punkty, czyli ogólnie można zdobyć 45 na dyplomie. Nie ma procentów, które podawane są na polskim świadectwie dojrzałości.

Postawa ucznia.
Program IB jest tak zrobiony, by uczeń mógł uczyć się na własną rękę i zainteresować się samemu każdym przedmiotem. Znaleźć temat, który go interesuje i popisać się tym zainteresowaniem w takim internal assessment. Duży wpływ na wynik ma zainteresowanie ucznia przedmiotem i chęć nauki na własną rękę. Oczywiście, podobnie można wyrazić się nt. polskiego systemu, bo przecież jak ktoś się nie nauczy, to matury nie zda wybitnie dobrze. Wydaje mi się jednak, że IB to program bardziej nastawiony na tzw. self-studying.

Klucz maturalny.
… a raczej jego brak w IB. Oczywiście, prawidłowe rozwiązania są podawane, CZASAMI zdarzają się słowa-klucze, ale… nie trzeba pisać tak idealnie jak to jest tam podane. Daje to dużo, odejmuje stres. Nie można nawet porównywać klucza z biologii IB do klucza z matury polskiej. Zaliczana jest praktycznie każda prawidłowa merytorycznie odpowiedź. Myślę, że jest to duży plus IB. Wszyscy bowiem wiemy, jak wygląda klucz na maturze polskiej, a raczej 23456 dopisków „nie uznaje się…”. Tutaj (klik) wstawiam screena z jednej strony klucza, do zadania odnoszącego się analizy danych z grafu.

Stosunki uczeń-nauczyciel, podejście do pracy ucznia.
Mając znajomych w „polskich” klasach, niejednokrotnie słyszałam jak to nauczycielka wyświetlała zadania z chemii na tablicy, po czym kazała je rozwiązać i sprawdzić między sobą. Albo gdy ktoś czegoś nie rozumiał, to najpierw kierowała do najlepszej osoby w klasie, a jeśli ta nie będzie w stanie czegoś wytłumaczyć, to dopiero można do niego przyjść. Niektórzy moi znajomi z klasy spędzili kilka tygodni w klasie polskiego systemu, zanim udało im się przenieść do IB (zwalniające się miejsca itd.). Z ich relacji wynika, że ten sam zaangażowany nauczyciel na naszych lekcjach w ich poprzedniej klasie podyktował kilka słówek i kazał przeczytać coś w podręczniku, a potem była z tego kartkówka. Takie sytuacje nie zdarzały się u mnie w klasie. Każdy nauczyciel dawał z siebie wszystko, tłumaczył do skutku. Tu w szczególności pozdrawiam nauczycieli matematyki, biologii i chemii. Nie tylko można było ich prosić o ponowne tłumaczenie, ale także pytać i rzeczy, których w programie nie ma. Nierzadko wywiązywały się z tego dyskusje na całe lekcje, jak np. o tym, czy palenie może mieć jakieś zalety (i uwaga – znaleźliśmy badania naukowe, które potwierdzają, że przeszczep stawu kolanowego przyjmuje się lepiej u palaczy…). Dodatkowo, zawsze można było liczyć na mailową pomoc. Nie raz dostałam od nauczyciela odpowiedź na nurtujące mnie pytanie już po 5 minutach, czasami nawet około północy.
Dodatkowo, jak to mój nauczyciel historii określił, w IB szuka się tego, co uczeń umie, a nie próbuje na siłę pokazać, że czegoś nie napisał. Jest to odwrotne myślenie w stosunku do polskiego oceniania.

Zaangażowanie w przedmioty.
W IB trzeba być zaangażowanym w każdy przedmiot praktycznie tak samo. Nawet jeśli zamierzasz zdawać rozszerzoną matmę i fizykę, to wiedz, że tyle samo czasu będziesz musiał posiedzieć nad literaturą. Nie ominie cię czytanie lektur, bo bez nich niczego nie jesteś w stanie zrobić. Streszczenia? No może znajdą się do 1 na 3 książki, bo zwykle nie przerabiamy typowych lektur (z polskiego kanonu). Nawet jeśli jesteś typowym ,,humanistą'', to musisz dać z siebie coś na matematyce, bo musisz zaliczyć internal assesment/exploration, inaczej nie zdasz. Z tego co zauważyłam to dużo łatwiej jest olać jakiś przedmiot w polskim systemie. Dużo bardzo inteligentnych osób skupia się wyłącznie na swoich rozszerzeniach, zaś z reszty liczy na 30%. W IB liczy się wszechstronność i zainteresowanie wszystkim.

Predicted grades.
Predicted grades to taki kwiatek programu IB, o którym nikt nic nie słyszał w polskim systemie. Nauczyciele wystawiają je w marcu przed maturą z każdego przedmiotu. Znają nas już przez 2 lata, widzieli, jak nam poszły próbne matury, jak piszemy sprawdziany i jak poszły nam nasze internale oraz umieją przewidzieć, jak ocenione zostaną externale. Ta przewidywana ocena rzadko jest inna od tej końcowej, nauczyciele są z tego rozliczani. Gdyby jakimś cudem kogoś arkusze maturalne się zgubiły, to wtedy IBO może po konsultacji z nauczycielem wystawić jego końcową ocenę, nie zmuszając ucznia do ponownego pisania matury. Zdarza się to czasami ale zawsze to jakieś ubezpieczenie w sytuacjach kryzysowych (w regulaminie jest, że jeśli ktoś umrze w trakcie pisania matury, to wszyscy z sali dostają swoje predicty…). Czasami, gdy polskie uczelnie mają termin rekrutacji krótszy niż czas oczekiwania na wyniki matur (w tym roku UAM, SGH), to predicted grades brane są przy przyjęciu na studia. Tak jak już wspominałam, rzadko mijają się one z końcową oceną, a jak już to o 1 stopień. W polskim programie osoby piszące sprawdziany i próbne matury nawet na 100% mogą się ostro zdziwić po otrzymaniu oficjalnych wyników maturalnych. My wiemy na czym stoimy.

Mniej materiału, więcej praktyki i analizy.
Naprawdę uwielbiam te komentarze na forach, gdzie uczniowie zdający polską maturę jadą po IB, że nie powinni w ogóle być brani pod uwagę w rekrutacji na studia (niech zdają egzamin wstępny aka maturę) bo mają okrojony materiał. No tak, mamy inny materiał. Jest jego mniej do nauczenia się. Uczymy się za to cały czas pracy w laboratorium, umiemy pisać raporty, analizować dane statystyczne, dobierać metody analizy. Po co nam wiedza o płazach albo cyklu rozwojowym paprotników? Ważne chyba, że mamy praktycznie całą książkę o człowieku, biologii komórkowej, biochemii i genetyce. Coś za coś. Każdy czuje się w czymś lepiej, ja osobiście czuję się lepiej w laboratorium.


To już chyba na tyle. Jeśli ktoś z Was ma jeszcze jakieś pomysły, albo chciałby, bym porównała jakiś aspekt – piszcie!